Faworek
Data dodania: 12.03.2020 r.


Może miał tu do spełnienia jakąś misję. Może miał tu do wykonania jakieś zadanie. Może był kogoś Aniołem Stróżem. Może miał tu do wypełnienia jakąś rolę. Może miał na tym świecie jakieś większe znaczenie. Może był tu dobrym duchem. Może był tu symbolem szczęścia. Może…
Tego co tu robi nigdy się nie dowiemy. Tego czego doświadczył też nie. Bo ten mruczek to kot wolno bytujący. Wolny duch, pan swojego losu i samotna dusza. Tajemnicze zwierzę, które skrywa w sobie wiele sekretów. Ma własne ścieżki, samotne podróże, codzienne wędrówki…
Przyzwyczajasz się do kogoś. On odwiedza Cię codziennie. Umila czas swoją obecnością. Radośnie mruczy na Twój widok. A później idzie w swoją stronę. Bo taki już jest. Taka jego natura. Ale zawsze wraca. Znajduje drogę do Ciebie i wie, że zawsze tam będziesz. Łapiesz się na tym, że nie wyobrażasz sobie bez niego życia. Nie wyobrażasz sobie, aby go nie zobaczyć. Nie wyobrażasz sobie, by mogło go zabraknąć. Bo krótka chwila z nim, to więcej niż myślałeś. Ta krótka chwila, przeobraziła się w przyjaźń i oddanie. Ty jesteś dla niego, on jest dla Ciebie. A teraz wyobraź sobie, że to wszystko znika. Że on nie wraca. Że się nie pojawia. A Ty czujesz, jakbyś coś stracił. Jakby ktoś odebrał Ci to, co miało być zawsze. I tak było w tym przypadku.
Jedno jest pewne, Faworek miał na Ziemi swojego Anioła Stróża. Wiedział, że cokolwiek się wydarzy jedna z wrocławskich firm zawsze znajdzie dla niego pożywienie. Czuł, że ma gdzie wrócić i nie jest sam. I choć przyzwyczajony do wolności, zawsze wracał. Gdziekolwiek by nie wędrował, zawsze wracał. Jednak pewnego dnia nie wrócił. Nie przyszedł pod bramy firmy. Nie zamruczał wesoło. Nikt nie zobaczył biało czarnego kota. Miska z jedzeniem została pełna…
Cierpiącego Faworka odnalazł zaniepokojony ochroniarz firmy. Leżał bezbronny i poturbowany. Nikt nie widział co się stało. Pozostawiony na pewną śmierć, odnaleziony w ostatniej chwili. Obrażenia jakich doświadczył jednoznacznie wskazywały na potrącenie przez samochód. Tak. Ktoś zostawił go tam, bez pomocy i bez szans. Jednak los albo przypadek, a może zupełnie coś innego – dał mu szansę.
Znaleziony w ostatniej chwili, trafił pod naszą opiekę. Jest w klinice gdzie będzie leczony. Jednak obrażenia są poważne. Połamane dwie tylne nogi i uszkodzona miednica. Jest wyczerpany, poraniony i bezbronny. On, pan swojego losu, samotny duch – teraz potrzebuje pomocy człowieka. Jak nigdy dotąd. Jak nigdy wcześniej. A my, ludzie musimy mu tę pomoc dać. Bo sam sobie nie poradzi.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie. Wspomóż jego leczenie grosikiem. Razem zawalczmy o jego zdrowie. Bo on nie ma nikogo oprócz nas.
11.05.2020
Faworek nadal hospitalizowany. Ponieważ oddawał krwawy mocz, obawiano się uszkodzeń nerek, na szczęście diagnostyczne badanie USG oraz badanie moczu nie potwierdziło obaw.
Po trafieniu do kliniki Faworek został poddany zabiegowi osteosyntezy złamanych kończyn miedniczych. Złamania ustabilizowano za pomocą gwoździ i kocur miał założony gips na obie tylne łapki.
Proces gojenia u Faworka przedłużył się, ponieważ złamanie w prawej łapce nie zrastało się. Ale już po miesiącu Faworek stał się lżejszy o gwoździe w lewej łapce.
Rekonwalscencja trwa, a Faworek każdego dnia śpiewnie informuje o swojej obecności wszystkich zainteresowanych ;-).
Trzymajcie kciuki za Faworka i pomóżcie nam w dalszym ratunku jego zdrowia.
Aktualizacja
Faworek po ostatniej wizycie kontrolnej wydaje się być zadowolony - nie ma już gipsu, co jest dobrą wiadomością.
Natomiast nadal wymaga wsparcia, rehabilitacja (masaże) w toku, chętniej też wstaje i zaczyna chodzić, choć łapki są jeszcze zesztywniałe.
Nieśmiały Faworek będzie wdzięczny za każde okazane wsparcie!


Zdjęcia

pod numer 7412 i pobierając tapetę (koszt 4,92 z VAT)
Przekaż darowiznę
