Wieści z dzisiaj
Dziękujemy za Wasz odzew, nie spodziewaliśmy się, że ta nasza mała tragedia poruszy tak wiele osób. Bo przecież tragedie dzieją się każdego dnia..
Przyjechały już pierwsze koce, trochę wiader, pierwsze worki z karmą dla psów. Ktoś podwiózł buty, ktoś ciepły sweter, kurtkę, kilka par rękawiczek. Udało nam się choć wstępnie ubrać pracowników.
Znajomi i nieznajomi dowozili pierwsze leki, opatrunki, wodę utlenioną, nawet żywność i naczynia plastykowe. Ogromnie Wam dziękujemy, że mimo iż pożar wybuchł w noc przedsylwestrową, byliście z nami. Telefony się urywały, słaliście cieple słowa i myśli.
W częściowo spalonym budynku udało nam się wykorzystać kuchnię i sąsiadujący pokój, które nie uległy spaleniu. Wszystkie zalane i wyciągnięte spod zawalonych stropów rzeczy, które być może uda się ocalić, zostały ustawione piętrowo w kuchni i przyległym pokoju. Mamy już jedną nagrzewnicę, którą przestawiamy co godzinę w inne miejsce. Chłopcy nocują w kuchni. Mimo zimna i wilgoci żaden z nich nie chciał opuścić ośrodka na rzecz zorganizowanych dla nas noclegów.
Prąd jest z agregatu, nadal nie ma wody, nie ma dostępu do pomieszczeń na górze, jutro ma przyjechać ekipa dekarska i zabezpieczyć dach. W czwartek spodziewane są deszcze, jeśli do tej pory nie zabezpieczymy dachu (a raczej jego resztek), woda zaleje wszystko. Jeśli dojdzie mróz, istnieje ryzyko, że ściany pękną, i budynek runie. Nie chcemy do tego dopuścić. Dla kogoś to tylko budynek, ale to dom ludzi, którzy otaczają opieką prawie 200 koni na miejscu. Dom, w którym mieszkają psy i koty. Jedyny dom.
Dziękujemy Wam za zainteresowanie, za ciepłe słowa, za wsparcie, za dary i za bezpośrednią pomoc na miejscu. Każdy taki gest dodaje nam siły i wiary, że uda się to podźwignać... Że z czasem odbudujemy to, co odbudować można. Tym Trzem Psiakom życia nie wrócimy - im żadna pomoc juz nie jest potrzebna - ale musimy działać dalej by ratować kolejne istnienia, by Ich śmierć nie poszła na marne...